kreatywność vs efektywność

Czy człowiek kreatywny jest szczęśliwy, czy umęczony niezrealizowanymi pomysłami?

Kreatywność kojarzy się z kimś, kto wymyśla to, czego inni nie zdołali, kto tryska pomysłami, fantazją, innowacjami… Towarzyszy temu optymizm, uśmiech i szukanie dobrych stron nawet w najgorszej sytuacji. Całość dopełnia niezachwiana wiara w słuszność i powodzenie każdego pomysłu.

Jeśli jesteś taką osobą, to wydaje się, że masz wszystko, by zmieniać świat. Z czasem jednak może okazać się, że pomysłów lub jego wariantów jest zbyt wiele. Trudno więc wybrać jeden. Trudno zrezygnować z całej reszty. Każdy przecież jest wspaniały. A kiedy bierzesz się za ich realizację, okazuje się, że brakuje Ci czasu i energii, że żaden nie ma końca. Ostatecznie zaczynasz kręcić się wokół własnego ogona…  

Im dłużej się kręcisz, tym większa pojawia się frustracja, tym mniejszą masz ochotę na jakikolwiek biznes. Zaczynasz tracić tę swoją wyjątkową pewność. A jeśli jeszcze usłyszysz komentarz od bliskiej Ci osoby, że tylko się bawisz i nic z tego nie wynika… robi się kwaśno.

Co wtedy zrobić? Określić własne reguły dokonywania wyboru. Zbudować sobie narzędzie, które pomoże w trudnych chwilach. Tak, wiem, to straszne. Reguły są przerażające, zimne, nieczułe, bezosobowe. Nie ma w nich żadnej ekscytacji, radości, nawet ciekawości. Są…nijakie. Okropne! Może nawet masz na koncie kilka zderzeń z regułami i nic dobrego z tego nie wyniknęło. Brrr!

W takich chwilach w trakcie sesji mogę powiedzieć:
– Przyjmijmy, że to jest magiczna procedura, jedyna taka na świecie. Co się zmieni, kiedy zadziała?”
i daję czas do namysłu. A gdy w odpowiedzi pada coś w stylu:
– O raaanyy… naprawdę?
to nadal milczę, bo wiem, że to ważna chwila.
Właśnie ta, która czuje zmęczenie ciągłym odkładaniem i niezdecydowaniem, która chce zmiany sytuacji, negocjuje z tą, która lubi fun i nie w smak jej trud. Osoba, w której toczy się ta walka, siedzi na sesji ze mną, by przestać kręcić się w kółko.
Ale kiedy pada
– Dobra. Ustalam reguły.
doceniam determinację i pytam dalej:
– Od czego zaczniesz? 🙂

W odpowiedzi dostaję całą chmurę pomysłów. Zatem, to nie jest koniec budowania własnego narzędzia ułatwiającego dokonywanie wyboru. Może okazać się, że żeby je stworzyć potrzebna jest lepsza znajomość klienta, rynku albo siebie. Zbieranie budulca wymaga czasu. Jednak najważniejszy krok został zrobiony – decyzja podjęta. Z decyzją, że spróbuję kolejny raz – pomimo świeżych jeszcze siniaków, pomimo wysiłku, którego dotąd unikałam – łatwiej jest podejmować wyzwania.

Dlatego mam ogromną satysfakcję, kiedy na koniec procesu słyszę
– Miałam chaos, jak okiem sięgnąć a teraz wiem co odpuścić, a na czym się skupić.
albo
– Jestem spokojniejszy, nie miotam się już tak wewnętrznie, wiem, jak wybierać.
To właśnie efekt zbudowania swoich własnych reguł, w oparciu o znajomość siebie i okoliczności, w których funkcjonuję.

Jaki jest Twój sposób na milion pomysłów?